Home
>>
wyprawy
>>
wycieczki
>>
porady
>>
o nas
>>
kontakt
>>
linki
Home
>
wyprawy
>
gruzja'11
>
galerie
> mały kaukaz
mały kaukaz
swanetia
gruzińska droga wojenna
tbilisi
Zdjęcia Gruzja
Pakowanie roweru do kartonu i podróż samochodem do Warszawy
Z warszawy LOTem lecimy do Tbilisi, gdzie przylatujemy przed czwartą rano
Rowery złożone, pudła zabiera nam taksówkarz za drobną opłatą(10 dolców płatne przy odbiorze)
Po sprawnym przejechaniu Tbilisi kierujemy się w stronę Małego Kaukazu
Od początku widoki piękne, zaliczamy dżemkę przy drodze - poprzedniej nocy spaliśmy tylko 2 godz. w samolocie
Powoli rozkręcamy się w jeździe z sakwami po górzystej trasie
Znajdź Magdę na zdjęciu :)
Ciekawe formacje skalne
Dość częsty widok W Gruzji - brawurowa jazda zakończona niestety śmiercią
Droga jest rewelacyjna: ciągłe góra-dół
Przyjazne szczeniaki na postoju, inne spotkane psy niekoniecznie takie były
Łady Niwy są bardzo popularnym samochodem
Ten wykrzyknik na pewno nie wróży nic dobrego
Pierwszy brak asfaltu
W sklepie kupujemy nasz pierwszy gruziński chleb, a od sprzedawczyni dostajemy ogórki i pomidory(?)
Upał doskwiera, a droga jak na złość pnie się w górę
Na szczęście po drodze można się ochłodzić
Pełni sił ruszamy dalej
Bieda piszczy - szkielet z desek obity plandeką i tak mieszkają ludzie :(
Kobieta przygotowująca opał
Jonaszowi zeszła chwila zanim dobrze wyregulował hamulce po transporcie roweru samolotem
Dojeżdzamy na płaskowyż, słupy świadczą o nieodległej hydroelektrowni na jeziorze Calka
Na horyzoncie Góry Trialeckie
W Gruzji nie ma co liczyć na taryfę ulgową jeżeli chodzi o podjazdy
Trawy koszone są we wszystkich dostępnym miejscach, tylko środek transportu inny niż u nas
Wypas krów
Zjeżdżamy z asfaltu do dośc dużej wioski, w której liczyliśmy na sklep
Ale jak się szybko okazało, wioska w większości jest opuszczona, krów za to jest pod dostatkiem
Przy wjeździe minął nas patrol wojskowy, mało konfortowo zaczyanmy się czuć.
Jeden z mieszkańców nam mówi, że dużo młodych wyjechało do Grecji
Warto zapamiętać nazwę tej wioski: Beshtaheni
Jazdę kontynuujemy wzdłuż jeziora Calka
Jest to sztuczne jezioro, które pełni też rolę zbiornika wody pitnej i ma funkcje rekreacyjne
Rozbijamy się nad jego brzegiem i zażywamy wieczornej kąpieli i zapadamy w dwunastogdzinny sen :)
Rano musimy trochę powypychać rowery na drogę
Zaczyna się nasz dzień "bez asfaltu"
Jedziemy wzdłuż jeziora do Tsintskaro z nadzieją na sklep
Droga jest malownicza, ruch zerowy
Ten chłopak na rowerze ratuje nas wodą
To dziecko wygląda jakby wracało ze sklepu - tu musi być sklep ;)
Uzgadniamy jeszcze z miejscowymi jak jechać dalej, bo ciężko o jakieś znaki
Dzięki tym chłopcom trafiamy do sklepu, a raczej pomieszczenia w jednym domu, które w ogóle nie wygląda na sklep
Przed nami tylko droga
W Gruzji kobiety bardzo ciężko pracują
W końcu kierujemy się na naszą pierwszą przełęcz powyżej 2000m n.p.m
Droga jak na razie w porządku
Spotykamy sporo beczek (z paliwem?)
Nasza przłęcz znajduje się między szczytami po prawej stronie - niby tak niedaleko
Czasami trzeba prowadzić
Na szczęśącie dużo można podjechać
Już prawie na przełęczy, mozna jechać
Ale niezbyt przyjazne pieski zmusiły nas do zejścia z roweru, co prawda jest pasterz, ale nie do końca nd nimi panuje
Po drugiej stronie przełęczy spotykamy już więcej zwierząt hodowlanych
U nas dzieci to siedzą przed komputerami, a nie na koniach pilnują krów ;)
Jak widać cywilizacja dociera i tutaj
Kolejne zwierzęta: osiołki
My kontynuujemy przyjemny zjazd
Osiołki były urocze :)
Otoczeni jesteśmy górami ponad 3000m n.p.m
Krów mają pod dostatkiem
Docieramy nad jezioro Tabatskuri, w tle Góry Samsarskie
Musimy się wspiąć, aby dotrzeć do miejscowości Tabatskuri
Na drogach przeważa ciężki sprzęt
Malowniczo położone Tabatskrui - z daleka ta miejscowość wygląda rewelacyjne, niestety z bliska to syf
Podziękowaliśmy za zaproszenie na jedzenie od Gruzina i zaczynamu podjazd
Było naprawdę ciężko, bez pchania się nie obyło
Ale widoczny samochód bardzo odbrze sobie dawała rady w tym terenie
Cały dzień jazdy po terenie i ...
i skutki tego widać ;)
Razbijamy się na polance, skąd niestety widzimy zabudowania pasterskie
i słyszymy psy :(
Podczas skuwania łańcucha spotykamy pasterza, który w międzyczasie rozmawia przez telefon ;)
Psów niestety nie dało się uniknać, zresztą spotkany pasterz ostrzegał nas przed sabakami
Drogi mu nie straszne, nawet wpadł mi do głowy pomysł, aby przyjechać tu moim Unem i zakończyć jego żywot ;)
W oddali zabudowania pasterskie
Na przełęczy budka z wojskowymi, gdzie sprawdzają nam paszporty
Przed nami zjazd aż do Bakuriani
Z tego miejsca było widać, trochę za chmurami ;), Wielki Kaukaz
Nadciągające owce
która zmusiły nas do zatrzymania się
Pasterze jednak dość szybko przeprowadzili je przez drogę
Znajdź Jonasza :)
Ręcę boloały od zjazdu
Ktoś chyba dość szybko jechał
Bakuriani wjeżdżamy w końcu na asfalt
Za Borjomi Jonasz łata detkę, towarzyszą nam oczywiście krowy
Przyjemna jazda wzdłuż rzeki Kura
Trafiają się krótkie podjazdy
Jedziemy na przełęcz Suramską(949m.n.p.m)
Tym samym zaliczamy Góry Lichskie
Za przłęczą środek transportu siana trochę się zmienił
Podziwiamy wielkie wiadukty wybudowane specjalnie dla kolei
Zaskakuje nas, że coś takiego tu wybudowano, jak się później dowiadujemy w budowie brał udział polski inżynier.
Miejsca do rozbicia za bardzo nie ma, trafiamy więc do gruzińskiej rodziny na nocleg
Poznajemy ich zwyczaje
Co ciekawe rozmowę prowadzimy po niemiecku :), mamy też okazję posłuchać pięknych śpiewów
Rano pogodoa się zmienia, bo obfitym śniadaniu i obowiązkowej wódce ruszamy
Deszcz nie odpuszcza
Optymistycznie nie zabrałam błotników, maseczka na twarzy darmowa, umycie nóg też ;)
Opuszczamy góry, wkraczamy przemysłowe rejony
Główną drogą - bez historii - docieramy do Samtredi
Powered by
Phoca
Gallery
mapa strony