Home
>>
wyprawy
>>
wycieczki
>>
porady
>>
o nas
>>
kontakt
>>
linki
Home
>
wyprawy
>
gruzja'11
>
galerie
> swanetia
mały kaukaz
swanetia
gruzińska droga wojenna
tbilisi
Zdjęcia Gruzja
W Samtredi nocujemy w saunie :)
Jest gdzie pranie wysuszyć
Wziąć pierwszy prysznic od przyjazdu do Gruzji ;)
Pojawiają się palmy i bardzo ładne ceramiki
Świnie spokojnie sobie spacerują, to drewniane "coś" sprawia, że świnka nie wsadza wszędzie swojego ryjka
Łancuch ponownie się rozkuwa, Jonaszowi próbuje pomóc lokalny rowerzysta
Te zabudowania po bokach drogi pełnią fuknkcję cmentarza
Na drogach królują krowy
W miejscu wspomnienia zmarłych zawsze można znaleźć coś do "wypicia"
Nasze rumaki
Jvari zaczynamy podjazd do sztucznego jeziora na rzece Inguri
Tama na rzece Inguri ma 272 m wysokości - druga co do wysokości betonowa zapora na świecie
Znajduję się tu elektrownia wodna
Woda w jeziorze ma piękny kolor
Droga wije się wzdłuż jeziora
Pojawiają się też pierwsze tunele
Namiot rozbijamy na dawnej drodze, obecna droga wiedzie przez tunel
Rano po opadach deszczu rzeka zmienia swój kolor
Z racji podłoża trzeba było udoskonalić śledzie do namiotu ;)
Kontynuujemy trasę wzdłuż rzeki Inguri
Jedzie się raz w górę, raz w dół
Zamotnowane nowe barierki
W dolinie pierwsze wioski swaneckie
Jeszcze kilka lat temu była to najbardziej niebezpieczna droga w Gruzji
Wody im nie brakuje
Na całej trasie trwały roboty drogowe
Według naszych obserwacji zostali ściągnięci robotnicy z całej Gruzji ;)
A wszytko dlatego, że dzień później miało być uroczyste otwarcie drogi, na którym miał być sam prezydent Saakaszwili
Narysowane nowe linie, zamontowane nowe znaki
Ten fragment już przjechaliśmy
Widok na pierwsze ośnieżone szczyty
Piękna widokowa trasa z nowiutkim asfaltem
Zamiatanie drogi :)
Pierwsze wieże obronne, trochę niekompletne ;)
Zupełnie niespodziewanie, bez wcześniejszego umawiania się, spotykamy Anię i Jacka - znajomych z forum podrozerowerowe.org :)
W końcu docieramy do Mesti, która okazuję się być jednym wielkim placem budowy
Trwją ostatnie poprawki przy budynku policji
Nocleg mamy w przestronnym pokoju, gdzie spokojnie możemy wprowadzić rowery
Ostatni łyk herbaty i ruszamy do serca Swanetii
Rano pogoda robi się piękna i możemy podziwiać warowne wieże wpisane na listę UNESCO
Pniemy się malowniczą drogą, na której towarzyszy nam pies
W tym miejscu decydujemy się na odwrót - ta droga nie zaprowadzi nas do Usghuli
Odwrót do Mesti
Mestia z drugiej strony
Problemy z łańcuchem zmuszają Jonasza do pchania roweru na ostrzejszych górkach
Pojechaliśmy w prawo, bo tam był asfalt, a mieliśmy jechać porsto (tam asfaltu nie było ;))
Koniec męczącego podjazdu
Okazuję się, że niepotrzebnego - robimy odwrót na do właściwej drogi
Małe lotnisko dla małych samolotów latających z Tbilisi do Mesti
W końu o godzinie 14 i 30 pustych km jesteśmy na właśiwej drodze
Trasa pierwsze 10 km wiedzie malowniczą doliną rzeki Mulkhna
Znowu jest szansa na zmoczenie butów
Ushba (4710m) króluje nad okolicą
Nazywana jest Matterhornem Kaukazu
W drodze na przełęcz ( ok. 1700 m) towarzyszy nam ciężki sprzęt, który pomaga w budowie linii energetycznej
Przełęcz zdobyta
Zjeżdżamy do doliny rzeki Inguri
Widoki nas rozpieszczają
Gdzieś na tym zjeździe gubię flagę Polski, która towarzyszyła mi na sakwowych wyjazdach od początku :(
Swanecki dom
Na wzgórzach można zauważyć wieże obronne
Droga wiedzie wąwozem, jedziemy cały czas w cieniu i robi się chłodno
Zaśnieżone szczyty nie chcą nas opuścić
Wszędobylskie świnie
Czasami mijają nas samochody terenowe
Prze większość czasu jest jednak tylko droga i my
W niektórych miejscach jest naprawdę wąsko - mijanie samochodów może być ciekawe
Lepiej trzymaś się lewej strony ;)
Po zachodzie słońca w końcu docieramy do USghuli
Nocleg znajdujemy w pierwszym gospodarstwie u Ariela
Za 25 lari dostajemy pokój, kolację z ciągłą dostawą nowego jedzenia i w prezencie od gospodarza 0,5l czaczy, którą trzeb wypić
Po wieczornych rozmowach przy czaczy ciężko było wstać rano
Widok z miejsca noclegu
Mama Ariela
Zaczynamy podjazd na przełęcz Zagar (2623 m)
Na początku trzeba pchać, nie ma innej opcji
Świnie się nami nie przejmują
Szchara (5193m ) - najwyższy szczyt Gruzji
Pogoda piękna, ciepło, chce się podjeżdżać :)
Koń najlepiej daje sobie radę w tankich stromiznach
Droga przyjemnie się wije, na nawierzchnię nie można narzekać
Środki transportu, które dają radę na takich drogach
Błędne gruzińskie koło: ktoś tu zginął, trzeba więc wypić za zmarłego i prowadzić po pijaku ;)
Pomimo, że jasteśmy na ponad 2000 m wszystkie trawy są koszone - nie mają lekko Swanowie
Ostatnia poprawka łańcucha
Wjeżdżamy na wypłaszczenie
Najwyżsży punkt na naszej trasie zdobyty :)
Widoki powalają
Spotyakmy Francuza, który już 11 miesięcy jest w trasie
Wyżej na rowerze, ale też i na nogach nie byłam - 2623 zdobyte :)
Zjazd jest już po gorszej nawierzchni
Ręcę od hamowania bolą, więc robimy krótkie przerwy na podziwianie widoków
Zdecydowanie podjazd z tej strony byłby trudniejszy
Marathony 1.75 dają radę
Ja tu patrzeć pod koło, jak takie góry w około ;)
Z pogodą trafiliśmy idealnie, jeszcze kilka dni wcześniej padało tutaj konkretnie
Miejscami jest mokro
Rower bez błotników szybko zbiera błoto ;)
Jest szansa na umycie przy przekraczaniu brodów
OSnieżone szczyty zostawiliśmy za sobą
Przez syfne wioski,a le z pięknymi widokami kierujemy się do Lentekhi
Asfaltu nadal brak
Namiot rozbijamy nad rzeką - tam między kamieniami naprawdę jest woda
Wrócił asfalt
Ostro pod górkę = przymusowe prowadzenie roweru
Kaukaz pojawia się na horyzoncie
Asfalt jest to i nudy, Jonasz więc prezentuje swoje akrobacje ;)
Tam w dole ludzie mieszkają
Tskaltubo Jonasz postanawia rozstać się z zipem w bucie i oddaje go do naprawy u szewca
Dojeżdżając do Kutaisi kończymy naszą petlę Swanecką
Powered by
Phoca
Gallery
mapa strony