Jura rowerem - Relacja |
![]() |
![]() |
Wpisany przez Maciek |
poniedziałek, 11 sierpnia 2008 14:45 |
WstępRowerowy pierwszy raz okazał się być zdecydowanie trudniejszy, niż możnaby przypuszczać. Przygotowani na łatwą i przyjemną wycieczkę, kilka razy zostaliśmy mocno zaskoczeni. Piasek, dziury, upal i ...piasek stawały na naszej drodze. Mimo, że nie pokonaliśmy zbyt wielu kilometrów, wyprawa ta była najtrudniejsza pod względem nawierzchni.
Dzień 1Wieliczka- Kraków- Giebułtów- Biały Kościół- Ojców- Pieskowa SkałaPodróż rozpoczęliśmy ok.9 rano przy olbrzymim upale. Droga do Krakowa minęła szybko. Ulicę Wielicką, zgodnie z tradycją, pokonaliśmy ścieżką dla pieszych(a może i dla rowerów kto wie..). Po zrobieniu zdjęcia pod Adasiem uznaliśmy, że wyprawę można uznać za rozpoczęta. Kierując się na północ wyjechaliśmy z Krakowa i wiejskimi drogami zmierzaliśmy w kierunku Ojcowskiego Parku Narodowego. W okolicach Szyc wjechaliśmy na drogę krajowa nr 94. Po kilku kilometrach zjechaliśmy z niej i udaliśmy się do OPN. Spod Bramy Krakowskiej wyprowadziliśmy rowery do Jaskini Łokietka (świetny pomysł...) Pojeździliśmy jeszcze trochę po Parku i dosyć wcześnie stwierdziliśmy, że w Pieskowej Skale zakończymy podroż. Spaliśmy powyżej zamku w gospodarstwie agroturystycznym. Niewielka ilość kilometrów pozwoliła nam na zrobienie kilku więczornych przejażdżek po okolicy.
Dzień 2Pieskowa Skała- Sułoszowa- Rabsztyn- Jaroszowiec- Cieślin- Smoleń - PodzamczeRano wyruszamy droga nr 773 w kierunku Olkusza. Za Sułoszową skręcamy w prawo na szlak konny i nim poprzez las docieramy do ruin Zamku w Rabsztynie. Tam robimy wiele zdjęć i dość długo obchodzimy wzgórze. Dalej ruszamy czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku Jaroszowca. Ten ok. 10 km odcinek aż do Golczowic był chyba najgorszym na całej trasie. Tony piasku, którego nijak nie dało się ominąć i częste wzniesienia zmuszały nas do prowadzenia rowerów. Zrozumiałe jest, że szlak rowerowy powinien zawierać pewien stopień trudności, jednak można przewidzieć, że dla rowerów z sakwami taka podróż przyjemną nie będzie... Przed zamkiem w Smoleniu znowu nieprzyjemne chwile. Etap Rabsztyn-Smoleń to naprawdę kawał ciężkiej roboty. W Smoleniu wspinamy się na wieżę i pomimo dużego już zmęczenia udajemy się w stronę Ogrodzieńca. Droga wiedzie przez piaszczysty las, i na którymś z podjazdów nie wytrzymuje tylna piasta Krzyśka. Na szczęście do Podzamcza było nie więcej niż 2,5 km więc z niewielkim opóźnieniem docieramy na miejsce. Nocujemy na kempingu poniżej zamku, który dość długo zwiedzamy, i który pozostawia po sobie wspaniałe wrażenie.
Dzień 3Podzamcze- Bzów- Skarżyce- Morsko- Podlesice- Kotowice- Mirów- Bobolice- Zdów- MłynyPoranek dość pracowity. Krzysiek z Maćkiem jadą PKSem (haha) do Zawiercia po nową piastę. Zabiera to ok. 2 godzin, więc z całkiem dużym opóźnieniem wyjeżdżamy dalej czerwonym szlakiem rowerowym na północ. Początkowo szutrowo-piaszczystymi drogami, później przez las docieramy do ruin zamku i ośrodka wypoczynkowego w Morsku. Stamtąd dojeżdżamy do Podlesic i dalej szlak rowerowy prowadzi przez las w kierunku Bobolic i Mirowa. My po dużym obiedzie w przydrożnej restauracji, wybieramy jednak drogę nr 792 do Kotowic. Stamtąd już tylko rzut beretem do Mirowa. To Orle Gniazdo robi świetne wrażenie. Śmiało można stwierdzić, że po Ogrodzieńcu to najwspanialsze ruiny na trasie. Tuż obok ruiny zamku w Bobolicach. Bardziej zniszczone, ale w remoncie. Stamtąd wracamy do Mirowa poszukać jakiegoś noclegu. Dzikie pole bez prysznica niezbyt nas interesuje , a i oferta gospodarstw agroturystycznych jakoś nie przypada nam do gustu. Na mapie mamy zaznaczony kemping w oddalonych o ok. 10 km Młynach. Postanawiamy tam jechać i lekko się dziwimy widząc kolejny dziki kemping. Sytuacja jest o tyle lepsza, że umyć możemy się w zalewie. Tak też czynimy, a rowerów pilnują nam sąsiedzi imprezujący prawie do rana (pilnowanie wskazane patrząc na liczbę dresów ...)
Dzień 4Młyny- Mirów- Niegowa- Moczydło- Kolonia Zawada- Ostrężnik- Siedlec- Zrębice-Ciecierzyn- OlsztynSłoneczna pogoda zachęca do kąpieli. Nie chcąc moczyć slipek (suszenie na piaskowych drogach to średni pomysł) kąpiemy się nago - jest dosyć wcześnie, więc chyba zbyt wielu ludzi nie wystraszyliśmy. Wracamy do Mirowa, a stamtąd do Niegowej. Tam konsumujemy śniadanie i czerwonym rowerowym poprzez lasy, piaski i ścieżki docieramy do zamku Ostrężnik. Ciekawe to ruiny, gdyż trudno je dostrzec ;). Większe wrażenie robi pobliska jaskinia, w której spotykamy kilku grotołazów. Stamtąd jedziemy już droga główną(793) i za Diabelskimi Mostami skręcamy w prawo w stronę Siedlca. Pogoda wyraźnie się psuje zaczyna kropić, a później lać. Przeczekujemy deszcz koło schroniska w Siedlcu i przez Pustynię Siedlecką oraz małe miejscowości dojeżdżamy do rogi nr 46. Stad już tylko kilka kilometrów do Olsztyna (ładne ruiny), w którym zamierzamy zakończyć podróż. Śpimy na kempingu, wieczorem włócząc się po mieście- spotykają nas różne przygody. Wymieniamy przebite dętki i idziemy spać.
Dzień 5Olsztyn- Biskupice- Wysoka Lelowska- Żarki- Kotowice- Włodowice- Zawiercie- PodzamczePo deszczowej nocy wyruszamy na południe w kierunku domu. Planujemy zatrzymać się w Podzamczu na sprawdzonym kempingu i pozwiedzać jeszcze zamek. Droga mija dość szybko, często wjeżdżamy na znajome już tereny. Właściwie dzień trochę nudny bo jedziemy drogami, a i żadnych atrakcji nie widać. Na zamku w Podzamczu spotykamy jakąś czeską parę która nocuje na ziemi w murach ;)
Dzień 6Podzamcze- Ogrodzieniec- Klucze- Olkusz- Czerna- Krzeszowice- Rudno- Krzeszowice- Zabierzów- Kraków- WieliczkaSzósty dzień niespodziewanie zaprowadził nas z powrotem do domu ;)Po wyjeździe z Ogrodzieńca zatrzymaliśmy się w Kluczach , aby obejrzeć Pustynię Błędowską. Szczerze mówiąc widok nas nie powalił i szkoda, że pustynia ta już prawie zarosła. Jedynym mankamentem podróży droga nr 791 był duży ruch. Dlatego za Olkuszem pojechaliśmy już bocznymi drogami (obok Sanktuarium w Czernej) do Krzeszowic. Tu spotkała nas niemiła niespodzianka: piasta w przednim kole Maćka , która od kilkunastu kilometrów zachowywała się "dziwnie", całkiem się rozklekotała. Serwis niewiele pomógł - diagnoza piasta do wymiany, więc panowie wymienili łożyska. Wyglądało ok więc pomachaliśmy do Rudna obejrzeć zamek w Tęczynie. Kiedy z powrotem byliśmy w Krzeszowicach piasta znów się rozwalała jednak wszystkie sklepy i serwisy były już zamknięte(sobota). Skończyło się na dokręcaniu, co 10 km piasty i w ten sposób dojechaliśmy do Wieliczki.
EpilogNasza pierwsza wyprawa pokazała nam wszystkie uroki podróży na rowerze. Był i deszcz i zmęczenie i fatalna nawierzchnia i awarie. Była więc to niezła szkoła jazdy, a zarazem Szlakiem Orlich Gniazd mogliśmy podziwiać wspaniałe ruiny(dziękujemy Szwedom ;). Dość łatwa i przyjemna w założeniu trasa dała nam się we znaki, a spora część spośród 450 kilometrów, które pokonaliśmy, miało swoja piaszczystą wagę.
Poleć innym: |
Zmieniony: sobota, 15 stycznia 2011 00:00 |
Dodaj komentarz