Home
>>
wyprawy
>>
wycieczki
>>
porady
>>
o nas
>>
kontakt
>>
linki
Home
>
wyprawy
>
maroko'11
>
galerie
> marrakesz
wybrzeże atlantyku
marrakesz
atlas wysoki i sahara
atlas średni
Zdjęcia Maroko
Ze względu na drobne problemy zdrowotne, wyjazd znad morza opóźnił się nam o 1 dzień. Odpuściliśmy więc Essaouirę i autobusem udaliśmy się wprost do Marrakeszu.
Tutaj zamieszkaliśmy u Adila, studenta lingwistyki, od którego przez dwa dni uczyliśmy się angielskiego :)
Marrakesz słynie z Medyny - postanowiliśmy sprawdzić, czy faktycznie jest warta ochów i achów z naszego przewodnika :)
Wąskie uliczki wypełnione są sklepami, ze wszystkim, ogólnie rzecz biorąc. Czy ta zebra była prawdziwa? Chyba tak.
Maciek wypatrzył pierwszych naciągaczy, albo to oni raczej szybko wypatrzyli nas...
Po pierwszym zgubieniu w medynie docieramy to meczetu Kutabijja- symbolu Marrakeszu
Pogoda po raz kolejny nie zawodzi :)
Okolice meczetu to z pewnością jedno z bardziej zadbanych miejsc Marrakeszu
Marrakesz słynie również z pięknych ogrodów - nam udało się zobaczyć jedynie ciekawy park, na więcej brakło czasu
Medyna otoczona jest czerwonym murem charakterystycznym dla Marrakeszu
Do jej wnętrza prowadzą ciekawe bramy - tu ta najbardziej znana Bab Agnou
We wnętrzu medyny roi się od ciekawych sklepików
Nie brakuje też nachalnych sprzedawcówy: niestety jest to część tej kultury, w arabskich krajach trzeba jakoś z tym żyć
Na wszystkich ulicach roi się od ziół...
...i przypraw, które usypywane w kopczyki wyglądają zachęciająco :)
Pod wieczór docieramy na plac Jamaa el-Fna, ponoć magiczne miejsce.
Dla nas było tam trochę kiczowato i za tłocznie. Do tego między placem a meczetem Kutabijja unosi się trudny do zniesienia fetor ludzkich odchodów...El Jadida nie była wyjątkiem :(
Na Jamaa el-Fna spotaliśmy kolegę z okładki przewodnika Bezdroży :) Cóż za spotkanie! Był w takim samym szoku jak i my, czy ktoś mu o tej "polskiej" roli powiedział?
Tak jak i ten kolega, sprzedawał on tam słynne soki z wyciskanych pomarańczy za 4 DH (ok. 1,5 zł). Był to najmocniejszy punkt Jamaa el-Fna
W każdym marokańskim mieście mnóstwo jest serwisów moto-rowerowych. Na szczęście nie musieliśmy korzystać z ich pomocy.
Większość śniadań wyglądała w ten sposób, poza drożdżówkami, które na prowincji nie występowały.
Rano oglądamy grobowce Saadytów
Czasami nawet z bliska
Oswajamy się z arabskimi mozaikami, które będą nam towarzyszyć cały dzień
A palmy ciagle nas zachwycają :)
Docieramy do dziewiętnastowiecznego, bogato zdobionego pałacu el Bahia
Humory dopisują
Ażurowe wykończenia przyciągają wzrok
Pomimo wczesnej pory robi się gorąco, musimy odpocząć :), temperatura w dzień dochodziła w Marrakeszu do 40*
Po drodze wpadamy na Jama el-Fna, gdzie miejscowy hochsztapler próbuje zakląć Magdę wężem. Znaznajomiona z casusem Ewy, Magda reaguje nadzwyczaj skutecznie !
Uliczki medyny to prawdziwy horror komunikacyjny. Z chęcią wysłałbym tu pana z MORDu do nakręcenia "Bezpicznej jazdy" dla TVP Kraków :D
Niemniej bez roweru jest trochę łatwiej się poruszać - jak motor cię popycha nie ma z czego spaść :)
Uliczki w medynie czasami są "zadaszone" jak przypuszczaliśmy chodzi o ochronę przed naprawdę ostrym tutaj słońcem.
Cycle chic w Maroku? A jakże!
Docieramy do Medresy Ben Youssef.
Pora na kolejny odpoczynek.
Pozdrawiają was: Magda od Białego Łuku
i Maciej w ażurowej aureoli
Dziedziniec medresy
Wstępujemy do Muzeum Marrakeszu, jednak prezentowane tam eksponaty nie robią wielkiego wrażenia, zajmujemy się więc tym czego na ulicy robić nie wolno :)
Aż znajdujemy ciekawe pomieszczenie...
gdzie można trochę pograć światłem
W jednym ze sklepów spotykamy dość szalonego sprzedawcę
Jak się okazuje jest to szaleństwo nabyte...
Z medyny wracamy grand taxi, gdzie pierwszy raz nazwani jesteśmy największym marokańskim komplementem: BERBER - łatwo sobie na to zasłużyć wystarczy znać cenę przejazdu dla tutejszych ;)
Po południu decydujemy się odwiedzić marakeszańskie garbarnie
Smród jak w gruszce od usług ascenizacyjncyh, a do tego okropna, brudna praca wykonywana przez dzieci
Dorośli robią cięższe rzeczy
"Przewodnik" doprowadza nas na koniec do sklepu. Pomimo w większości skutecznego odganiania się naciągaczy i usłyszenia kilku "berberów" ostatecznie parę razy dajemy się oszukać.
Nie jesteśmy oswojeni z płaceniem za towarzystwo i "friendsów", więc decydujemy odpuścić Fez i poszukac lepszych ludzi w górach...
Powered by
Phoca
Gallery
mapa strony